Przyznalem sie rodzicom,nie bylo tak zle jak sie obawialem. Tzn.przyjeli to spokojnie,bez awantur.
Spisalismy,tzn.ja napisalem oswiadczenie z planem schodzenia, co 2 pastylki co 2razy, i ze jak sie nie uda to ide do szpitala na detox,i sie podpisalem. Czyli grubo... Mama to wymogla. Ona chciala zebym orazu szedl na detox i ze predzej czy pozniej i tak tam trafie. ALe bardzo tego nie chce. Musze wytrzymac to schodzenie. Na razie jest dobrze,to latwo mowic,bo wczoraj bralem przeciez.
Musze czyms zajac czas.
Rano wstalem o 7.00,robilem cos z tam z tata pare rzeczy.
Teraz jakos opadla ze mnie energia i nie chce mi sie pisac...
Przez to ranne wstanie zachcialo mi sie jesc o 11tej i zjadlem 2kanapki,co mi sie nie zdaza. Tymczasem mama gotuje kalafiora na obiad,bedzie za pol godz. Powoli wszystko zaczyna sie robic koszmarne...
Mam wyszukac w necie porady pomocy wychodzenia z akodinu, a nie sadze by cos bylo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz