niedziela, 18 maja 2014

P.mnie przekonuje zeby przyjechac,odezwal sie jak ja mu poslalem zregnyzowane smsy. Juz sie nawet jade do wawy,ale nie,starzy znajomi maja byc,nie chce ich spotkac,co ja im kurna powiem o sobie? Ze bylem na dnie,ale nadal nic nie mam? Poza depresja i glodem narkotykowym?

Dzis czuje sie fatalnie-dzien brania ak.ale nie mam kasy. Musze to jakos przetrwac. Tak w ciele i w duszy zle. Choc nie jest najtragiczniej na razie,bywalo gorzej. Rodzice pojechali na ten koncert,mnie przekonywali tez,to bylo meczace... Jade,ale nie dojade tam,bo nie chce spotkac Wojtka ani tym bardziej Targona! Moze po ak.bym chcial. Coraz wiecej rzeczy moge,chce robic juz tylko po ak... Nie nadaje sie do niczego. Coz,moze trza pomyslec intensywnie o zwiekszaniu przerw pomiedzy braniami,jak mowil Pawel na Hozej? Kurde zjebany jestem,nie mam na nic sil,a jednoczesnie zdenerwowany bo wypilem energetyka przed wyjsciem... Lèki mnie lapia. Jak bede tego probowal to ten blog zaroi sie od NARZEKANIA!!
Jade jednak na ta Podskarbinska,zobacze,najwyzej nie wejde jak beda znajomi,nie wiem czy tak sie bedzie dalo. Bo co tu robic? Jak nie mam hajsu na kodusia to wszystko wydaje sie bez sensu,szare. Moglbym naiwnie sie pocieszac ze to wystarczy pare dni przetrwac,przecierpiec,a potem juz bedzie normalnie,ale niestety to nieprawda,bo za dlugo go biore... Ci co domyslaja sie strasznej prawdy,wiedza o co chodzi,ale nie powiem jej glosno.

Znalazlem dobra muze,Submotion Orchestra,ale oczy mi sie zamykaja!
Znalazlem na mapie w tel.te ulice Podskarbinska,wiem gdzie wysiasc. Jestem na czas,ha!rodzice pojechali godz.wczesniej,a jak znam P.to sie pewno wszystko opozni.

No i dotarlem na miejsce,jeszcze sie nie zaczelo,Wojtek jest,to sie przywitalem,niestety musialem,Alexa ani Targona na szczescie nie ma. Ale moga dotrzec jeszcze. O kurcze,jest taka Ania z dziecmi. Ma 2,z mezem,balem sie go w liceum,oboje sa z branzy muz.
Jakos dotrwalem do konca mimo ze te 12puzonow to mnie nie ciekawilo,ale zawsze to jakas kultura. Wyszedlem w pospiechu zeby aby przypadkiem nie musiec gadac z znajomymi. Byla tez Viola,jä bardzo lubie:) to byla dziewczyna P. Poszedlem do parku,tu jest obok,ja lubie parki,bo nie trzeba placic a mozna usiasc. Troche glupio wyszlo bo za mna szli moi rodzice a ja bez slowa skrecilem,ale moze sie domysleli ze CHCE BYC SAM. Co za okropny stan! Ale czuje ze sam go sobie poglebiam,jakbym sie zmusil do lepszych mysli bedac na konc.,albo zmusil by zostac,to by moze bylo lepiej... Ale nie jestem w stanie.

Bez ak.jest strasznie!
Kurcze w parku spotkalem te Anie,wyszla z dziecmi z konc.bo marudzily,na szczescie pozbylem sie jej bezbolesnie:) I szybko ucieklem z parku. Teraz wsiadlem w co jechalo,ale nie wiem co robic zeby ten stan ducha zlikwidowac! Robilem to doskonale ak. O,dobieglem do pociagu na Wawie Srodmiescie,lubie pociagi,moze to cos poprawi? Do Skierniewic jedzie,zara sprawdze na mapie gdzie to i ile moge pojechac na miesiecznym. Choc juz teray jest mi zle i chcialbym wrocic zeby tam gdzies nie czekac na powrot. Tak tu duszno i goraco! A ja nie wzialem plecaka zeby sie rozebral. Oj niedogodzisz. Wysiadam,tylko on prawie stoi a nie ma stacji.
Uff,juz po problemie.

Uprzedzalem ewentualnych czytelnikow ze moga byc niefajne wpisy pelne uzalania sie i gnusnego narzekania...
Jade klimatyzowanym,jest przyjemnie chlodno. Co nie zmienia faktu ze zle sie ubralem,za cieple buty,i swetr i kurtka. Moglem ten placak by swetr schowac, choc z butami nie zdzialalbym nic.
Zle mi psychicznie. Dochodzi sennosc,ale to drugie to musze wytrzymac do domu a tam sie poloze. Jeszcze 50min.do lozka. Koszmar... Ale dobrze ze siedze.

Dobrze ze juz jedziemy,ciezko mi wysiedziec! Bylo nie brac tego ener.wieczorem. Juz sam nie wiem co pisze,sennosc straszna. Jej,jeszcze tyle przystankow. I co chwile naprawiam bledy-strasznie mi sie duzo robi.

Jak dojech.poloz.sie na hamaku,blad,bo tam niewygodnie i nie mozna spac,takze jeno troche podrzemalem. Czuje sie lepiej,ale nadal zle. Nadal ochydne mysli kacowe. Zdenerwowanie,dusznosc. Zle mi. Nie wiem co robic. Znaczy jest jedna krzyczaca mysl-ZACPAC! Zeby to minelo. Ale nie moge,i nie chce...
Czas sie wlecze nieskonczenie a ja nie wyobrazam sobie ze moglbym sie czyms zajac.

Jutro powinienem tez nie brac. Wogole powinienem to rzucic,ale na razie to nierealne. Na razie wydluzac przerwy. Albo chuj,schodzic dawek bedzie latwiej! Tak,nie wyobrazam sobie zeby jutro sie tak meczyc jeszcze! Tak,jutro wezme,to jest nadzieja ze dzis przetrwam... Ale wezme mniej,nie wiem czy o 5,czy nie zejsc odrazu o 10tabl.,do 20tu.
Albo moze lepiej sie trzymac i nie brac?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz